Czym jest i jak wyjść z pęli kredytowej? - TRUST.ORG.PL

Czym jest i jak wyjść z pęli kredytowej?

Czym jest i jak wyjść z pęli kredytowej?

Pętla kredytowa czy inaczej spirala zadłużenia, jest obecnie bardzo powszechnym zjawiskiem, jednak nie każdy sobie zdaje sprawę co to jest i jak działa. Stąd też pojawia się na forach coraz więcej osób, które orientują się, co to naprawdę jest, gdy już na własnej skórze odczuwają skutki takiej pętli. W tym artykule objaśnię Ci kilka podstawowych rzeczy, o których również pisałem już wcześniej, byś mógł się uchronić przed tym zjawiskiem, bądź w miarę sprawnie z niego zacząć się wydostawać.

Pętla kredytowa – co to jest?

Ten artykuł najłatwiej będzie chyba opisać na różnych przykładach, byś mógł jak najlepiej i najdokładniej zrozumieć całe zjawisko. Jeżeli już jesteś zadłużony po uszy, to pewnie nie będzie dla Ciebie to nic nowego, aczkolwiek może dowiesz się gdzie i jakie błędy popełniałeś i że Twój jak do tej pory Ci się wydawało bardzo indywidualny przypadek, nie jest kompletnie w żaden sposób indywidualny.

Tak jak w jednym z poprzednich artykułów pisałem, niewyobrażalne dla mnie jest łatanie jednego długu, innym nowym długiem branym na ten cel. Prowadzi to jak nietrudno się domyślić tylko w jednym kierunku – w prostej linii w dół. Ale czy na pewno wiesz jak to działa i skąd się to bierze?

Przykładowo masz 5.000zł zadłużenia, od których rata miesięczna wynosi 250zł. Zbliża się termin płatności raty i dopiero wtedy stwierdzasz, że źle podliczyłeś budżet wcześniej, trzeba to w jakiś sposób na szybko naprawić i zaczynasz “myśleć”. A raczej by doprecyzować, zastanawiać się, jak by tu uwalić się jeszcze bardziej. Póki co, jest to nieświadome działanie, bo wydaje Ci się na ten moment, że będzie to całkiem sensowne rozwiązanie.

O co dokładnie chodzi?

No właśnie… o inny kredyt, który bierzesz na szybko i bez specjalnych kalkulacji. Na tym etapie zwykle jest to inny bank, bo jeszcze masz taką możliwość. Co ciekawe większość osób, idąc po nowy kredyt, bierze zwykle kredyt większy przynajmniej 2 krotnie, “licząc” to w dość dziwny sposób czyli: mam 5.000zł długu, dobiorę 10.000zł długu aby spłacić te 5.000zł i jeszcze 5.000zł będę mieć rezerwowo.

Jak wiadomo, dla banku dobry klient to przede wszystkim głupi klient, więc dostajesz informację, że taki z Ciebie VIP, iż należy się jeszcze jako bonus do tego kredytu: karta kredytowa oraz ubezpieczenie kredytu, żebyś jako VIP i ich świetny nowy klient (przecież bankowi chodzi tylko o Twoje zadowolenie!), miał niżej oprocentowane te 10.000zł, a dodatkowo że tak miło i gładko poszło wydymanie Cię, to możesz robić transakcje bezgotówkowe kredytówką “za darmo”. Właściwie to MUSISZ je robić, bo jak nie będziesz dokonywać transakcji kredytówką na określoną kwotę w miesiącu, to będzie naliczona roczna opłata za kartę… a kto przy zdrowych zmysłach chciałby ponosić te 30zł czy 50zł opłaty za kartę kredytową, jeśli jest możliwość by za nią nie płacić…

Wychodzisz z banku zadowolony, bo dostałeś 10.000zł, dodatkowo jeszcze kredyt masz ubezpieczony więc finalnie Twoja rata idzie W GÓRĘ a nie w dół, no ale w razie utraty pracy czy innych zdarzeń losowych ponoć nie będą Cię ścigać a przynajmniej nie od razu, bo zrozumieją Twoją trudną sytuację, no a poza tym Pani czy Pan w banku zapewnili Cię, że po to właśnie jest ubezpieczenie, żeby w razie czego z niego ściągnąć na spłatę kredytu… więc masz komfort psychiczny jakiego jeszcze pół godziny temu nie miałeś, gdy wiedziałeś że wisi nad Tobą 5.000zł. No a na koniec dostałeś kartę kredytową, która jak sobie obiecujesz będzie Ci służyć “tylko” do robienia transakcji na zasadzie “robię, spłacam następnego dnia, uniknę opłat rocznych”, a która tak na marginesie pomoże Cię zajechać szybko i bezboleśnie, nim się zorientujesz.

Metoda dość prosta i powszechna, chyba w każdym z istniejących na rynku banków i w zasadzie nie ma się czemu dziwić, bo skoro coś bezbłędnie działa i daje łatwo zarobić, to po co cokolwiek zmieniać.

Co się dzieje dalej?

W pierwszej kolejności idziesz i spłacasz te 5.000zł, które miałeś w poprzednim banku, więc wychodzisz z niego już spokojny, bo masz “czyste konto”. Oczywiście czyste, oznacza na minusie 10.000zł w drugim banku, oraz kartę kredytową. No i tu dochodzimy do sedna, czyli wydawania nieswoich pieniędzy, bo te jak wiadomo zawsze wydaje się najłatwiej. Dlaczego? Ano dlatego, że jeszcze pół godziny temu, nie miałeś nawet 250zł na ratę, a przez te pół godziny przecież gotówki w portfelu Ci nie przybyło. Zjadło by się coś, po tych wyczerpujących operacjach, a może by się kupiło coś, co było potrzebne a nie było na to kasy?

Tak, obiadek w restauracji może być niezłym rozwiązaniem, bo załatwisz kilka spraw na raz. Po pierwsze zapłacisz kartą, więc zrobisz już jedną transakcję, pomagającą uniknąć opłat rocznych (pamiętasz, że one wynoszą aż 30zł a może nawet 50zł?!), po drugie sobie zjesz, bo się wycieńczyłeś tymi kursami po bankach, papierami, podpisywaniem ich, nie czytaniem regulaminów umów itd, a po trzecie, co to tam taki obiadek, na spłatę masz zwykle 90 dni bez odsetek, to łamiąc już pierwszą swoją zasadę z przed pół godziny, najwyżej zapłacisz za niego nie jutro, a za kilkanaście dni, jak odbierzesz pensję.

Pojadłeś, kredytówka obciążona na 100zł, samopoczucie się poprawiło. No ale na koncie leży te 5.000zł rezerwowe, które miało być awaryjnie na spłatę rat, w razie jakby Ci się w danym miesiącu gorzej wiodło. No i teraz łamiesz kolejną swoją zasadę, już z przed raptem kilku minut, czyli… spłata kredytówki nie z pensji za kilkanaście dni, bo przecież możesz zapomnieć, czas szybko leci, odsetki, a opłata roczna… kto by chciał ją płacić?! Robisz przelew z rezerwowych 5.000zł na kredytówkę. Uff, spłacone. Na koncie już tylko 4.900zł ale kredytówka “czysta”.

Po powrocie do domu i odczekaniu kilku dni, nagle Cię coś olśniło, że w zasadzie przydałoby Ci się coś nowego, a przecież te 4.900zł nie musi tak w całości leżeć na koncie, bo rata wynosi 500zł, więc w zupełności wystarczy jak będzie tam leżeć 3.000zł, w końcu to rezerwa na 6 kolejnych rat. Wybierasz sobie 1.900zł i wydajesz… pisałem już, że nieswoje pieniądze wydaje się najłatwiej?

Rozpoczynamy jazdę w dół

Minęło kolejnych kilka dni, wziąłeś pensję, ale w końcu masz rezerwę, więc po co płacić ratę z pensji i sobie uszczuplać budżet. Niech sobie frajerzy z banku ściągną ratę z własnej kasy – samospłacający się w dużej części kredyt – trzeba przyznać, nieźle to sobie wykombinowałeś. Na koncie już masz 2.500zł, dług 9.500zł (realnie więcej – odsetki) a Ty cieszysz się całą pensją. Świadomość, że masz na koncie jeszcze na 5 rat, pozwala Ci wyłączyć myślenie i liczenie, więc pensja rozchodzi Ci się nieco szybciej niż do tej pory bywało. No i co tu zrobić… może jakby 500zł “dopożyczyć” z rezerwy, no albo już niech będzie że 1.500zł, w końcu 1.000zł jeszcze zostanie, więc “później” się weźmiesz za spłacanie, a taka zła sytuacja pojawiła się akurat teraz. No i jeszcze trzeba zrobić te bezgotówkowe transakcje, by nie naliczyli Ci tej cholernej opłaty rocznej. Akurat pokryjesz to z tej “dopożyczonej” z rezerwy kwoty.

Po kolejnych dwóch miesiącach, rezerwa pusta, zadłużenie 8.500zł i nadchodzi trzeci miesiąc oraz zbliża się termin płatności raty, a kasy jak nie miałeś więcej tak nie masz. Pieniążki wydawało się lekko, a teraz trzeba płacić. No i tu rozpoczynamy już ostrą zabawę. Wpadasz na “genialny” pomysł, aby tą jedną ratę zapłacić z kredytówki, znowu odwalisz za jednym zamachem kilka istotnych rzeczy, bo przecież wykonasz transakcję na 500zł (wypłata z bankomatu), zapłacisz ratę kredytu na czas, a dodatkowo pomoże Ci to uniknąć opłaty rocznej za kartę.

Tak więc doszedłeś już do etapu, gdzie masz obciążoną kredytówkę na 500zł, pełne zadłużenie na 8.000zł bez żadnej rezerwy, pensję taką jaką miałeś wcześniej. Na szczęście na spłatę tych 5 stówek z kredytówki masz 90 dni, więc jeszcze jest tyle o ile. Przychodzi kolejny miesiąc i kolejna rata niestety musi polecieć z kredytówki, więc znowu wypłacasz 500zł i wpłacasz je na ratę kredytu, na szczęście już jest tylko 7.500zł. Zaraz, ale czy na pewno? Przecież tysiak wisi na kredytówce. Czyli finalnie nadal masz 8.500zł zadłużenia, dodatkowo wyczerpany limit na kredytówce i rosnące na niej odsetki, no i jak na złość znowu nie będziesz mieć na kolejną ratę?

Tu zaczynasz wpadać w panikę, ale jeszcze jesteś na jako takim w miarę stabilnym gruncie. Ciupiesz tak ze 2 miesiące, zarzynając się kompletnie, bo pensja Ci nie urosła, znikąd nie wpadła dodatkowa gotówka, a trochę już się przyzwyczaiłeś do lekkiego wydawania pieniędzy. Poza tym, przecież głównie chodzi tylko o tą cholerną kredytówkę, bo gdyby nie ona, to na pewno ratę dałbyś radę zapłacić zawsze w terminie… Tłumaczysz sobie jeszcze, że co prawda nie spłacisz kredytówki w całości, ale na szczęście kwota minimalna na kredytówce to raptem 50zl, więc jest OK. Dasz radę.

Twoje miesięczne wydatki wzrosły z pierwotnych 250zl na 500zł a teraz już na 550zł więc trochę zaczyna się wszystko komplikować, nie masz skąd dopożyczyć pieniędzy, a nadal nie zarabiasz więcej. Zaczynasz spóźniać się ze spłatami rat, bank wysyła Ci upomnienia, naliczając sobie po 30zl za każde z nich. Robi się nieciekawie, rodzina i znajomi już nie chcą Ci pożyczać, bo nie oddałeś jeszcze poprzednich pożyczonych pieniędzy. Co gorsza zaczynają się dopytywać kiedy masz zamiar oddać. Gdyby tylko wiedzieli w jakiej teraz jesteś trudnej sytuacji… no ale nikt jakoś nie chce tego zrozumieć. Cholera!

Genialny pomysł

Nie zapłaciłeś raty, przysłali kolejne upomnienie a Ty dochodzisz do wniosku, że ten bank to jednak oszuści – mieli w razie czego pobrać sobie ratę z ubezpieczenia kredytu! Nie tylko nie pobrali z ubezpieczenia, ale wpisali Cię do BIK. Uwalili Ci możliwości… a przecież już opracowywałeś dobry plan, ustalałeś z trzecim bankiem nowy większy kredyt, a tu masz… nie chcą już z Tobą gadać, bo jesteś w BIK. Jednak Ci z drugiego banku to naprawdę złośliwi ludzie. Poza tym przecież jeszcze ta kredytówka… miało być za darmo i wygodnie, a teraz naliczają odsetki w ekspresowym tempie, że nie nadążasz spłacać.

Trzeba by w takim razie, poszukać na szybko jakiegoś kredytu bez BIK, bez weryfikacji. Na pewno jest ktoś, jakaś firma, co “pomaga” takim ludziom jak Ty i zrozumie, że chcesz spłacić, ale nie tak dużo od razu. Jakbyś miał mniejszą ratę, no i trochę większy kredyt, żeby to jakoś nadpłacić to byś sobie dał radę. Znalazłeś już pierwszą chwilówkę, dadzą 5.000zł, no nie jest to na pewno kwota jakiej oczekiwałeś, ale jak dają to trzeba brać, w końcu i tak nie masz już skąd czerpać. Poza tym są jeszcze inne chwilówki, to tam też najwyżej weźmiesz po 5.000zł i spłacisz bank, kredytówkę, znajomych i rodzinę, a tu będziesz mieć tylko niewielką ratę, bo możesz jedynie przedłużać kredyt płacąc same odsetki, zamiast go co miesiąc spłacać jak w banku.

Dobrałeś sobie w chwilówkach 15.000zł a może i 20.000zł, spłaciłeś bank, kredytówkę (uff, a miała być darmowa – oszuści!), no a teraz już nie trzeba się tak martwić, bo sami Ci mówili, że możesz płacić jedynie za przedłużenia, nawet nie musisz tego spłacać… no i to są fajni ludzie, wyrozumiali. W końcu ktoś wie, jak dzisiaj ciężko się żyje.

Ale zaraz zaraz… kurwa mać! Dopiero teraz doczytałeś te linijki drobnym druczkiem, że RRSO jest na poziomie ponad 2000% (słownie: dwa tysiące procent!). Tak dokładnie, podpisałeś umowę i pożyczyłeś kasę godząc się dobrowolnie na takie warunki, co finalnie przełoży się na to, że za przedłużenie dla 5.000zł zapłacisz więcej niż wynosiła cała rata w banku, od 10.000zł kredytu! Cholerni oszuści… a miało być tak pięknie. Teraz znowu musisz kombinować z kolejnymi chwilówkami i parabankami, żeby wyrobić na same przedłużenia… a co gorsze, tu w przeciwieństwie do banku, płacąc co miesiąc jedynie za przedłużenie długu, w ogóle go nie spłacasz i on nadal nad Tobą wisi w tej samej kwocie a odsetki rosną.

To co tym razem? Samochód sprzedać trochę szkoda, więc może tak by “nic” nie tracić a jakoś wyjść z tej patowej sytuacji, weźmiesz jakiś prywatny kredyt pod zastaw np. mieszkania czy domu?

Podsumowanie

Brzmi znajomo? Oczywiście kwoty mogą się różnić, gdyż te użyte w artykule dałem jako przykładowe, ale myślałeś pewnie, że Twoja historia jest wyjątkowa, niepowtarzalna i że tylko Ty jeden się w takiej sytuacji znalazłeś?

Otóż obecnie niestety jest wysyp takich ludzi, którzy zawsze wszystko wiedzą lepiej, nie słuchają tego co znajomi czy rodzina do nich mówią i mają swój własny, “lepszy” scenariusz na spłatę zadłużenia. Zwykle pokrywający się w pełni z tym powyższym.

A pamiętasz może kartę kredytową? Naprawdę te 30zł czy 50zł rocznie “oszczędności”, warte było tego, by ją w ogóle ruszać? Teraz za same przedłużenia chwilówek kasują Cię tyle, że ciężko to sobie nawet wyobrazić i stajesz na głowie, by to jakoś pokryć, a jeśli już nie jesteś w stanie, to trafiłeś w końcu na mojego bloga i szukasz sensownych i logicznych rozwiązań. Wiesz, że jeśli popatrzeć w skali miesięcznej, to opłata za tą nieszczęsną kredytówkę wynosiła by raptem tylko kilka złotych?

Pamiętaj, że obecnie na chwilówkach jest najlepszy biznes i wszystkie mają takie RRSO. Co lepsze, znalazłem nawet na jednym forum tak kretyński wpis, cytuję “Rzeczywiście w porównaniu z 9000 % RRSO innych chwilówek te ponad 2000% RRSO to mało.” Nazwę firmy wyciąłem, gdyż nie będę tu reklamować czegoś, co może Cię tylko bardziej pogrążyć. Wyobrażasz sobie do jakiego poziomu skretynienia ludzie już doszli, uznając to za niezłą ofertę? Nie daj się zmanipulować ładnym reklamom w telewizji i dobrze dobranym hasłom marketingowym, byś nie został kolejnym takim debilem, cieszącym się z niesamowicie “atrakcyjnych” warunków kredytowych, z których czasami naprawdę ciężko wyjść.

W którymś kolejnym artykule, opiszę historię wręcz nieprawdopodobną jak dla mnie, którą znalazłem na jednym forum. Opiszę ją wraz z rozwiązaniem, które można zastosować by się wydostać z tego błędnego koła. Osoba, której historię przytoczę, obecnie sama na siłę poszukuje sobie zadłużenia, z którego już się tak prosto nie wydostanie, mimo że jej aktualna sytuacja jest jak najbardziej do ogarnięcia i umożliwia wyjście z pętli kredytowej w ciągu raptem – 12 miesięcy!

Dodaj komentarz