Karta kredytowa. Dla jednych prawie narzędzie samego diabła, które służy do zadłużania niczego nieświadomych ludzi i wpędza je w sidła długów, oferując bardzo drogi kredyt. Dla drugich wręcz przeciwnie- fantastyczny produkt, dzięki któremu użytkownik może uzyskać darmowy pieniądz na pewien czas, w razie potrzeby rozłożyć zadłużenie na niskooprocentowane raty, a przy tym wygodnie płacić w tysiącach, jeśli nie milionach miejsc na całym świecie.
A jaka jest prawda? Przede wszystkim należy wyjaśnić, czym karta kredytowa różni się od karty debetowej, która jest praktycznie zawsze dodawana do rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego, czyli ROR.
Karta debetowa jest przyznawana zwykle do prowadzonego przez bank konta, aby posiadacz rachunku mógł bez problemu swoje pieniądze wypłacić (na przykład z bankomatu), zapłacić nią w sklepie czy na stacji benzynowej, a także w niektórych bankach może służyć do wpłacania swoich środków we wpłatomatach, dzięki czemu nie trzeba stać w kolejce do okienka. Do jej otrzymania nie trzeba składać żadnych dokumentów o dochodach, ani przechodzić żadnych procedur badających zdolność kredytową. Poza tym, karta debetowa pozwala płacić środkami którymi dysponujemy, to jest tymi pieniędzmi, które obecnie mamy na rachunku, do której karta ta jest „podpięta”. Jak nazwa wskazuje karta debetowa pozwala także na wypłacenie środków które mamy „na wszelki wypadek”, a bank nazywa to debetem w ramach rachunku. Zwykle jest to kwota w wysokości kilkuset złotych i bardzo często jest to usługa płatna, nawet jeśli nie korzystamy z niej (tu płatność jest prowizyjna, na przykład 5% rocznie od kwoty którą mamy do dyspozycji- jest to opłata za to, że bank jakby „trzyma dla nas” te środki). Jeśli chodzi o opłaty, to za samo posiadanie „debetówki” zapłacimy między 0 a około 5 złotych. Należy pamiętać jednak, że często samo prowadzenie rachunku jest płatne i rozbijane na różne opłaty, w tym właśnie jedną z nich może być koszt posiadania karty wydanej do rachunku. Warto o tym pamiętać szczególnie wtedy, gdy z danego konta korzystamy bardzo rzadko lub wcale, a co miesiąc trzeba płacić za sam fakt, iż taką kartę nosimy w portfelu (lub za to, że leży zakurzona w szufladzie). Warto też dodać, że często za aktywne używanie jest zwracana opłata (zwykle miesięczna) za wspomnianą kartę. Jeśli zostanie wykonany limit transakcji (ilościowy lub kwotowy- na przykład 10 transakcji miesięcznie, lub na łączną kwotę 500 złotych, etc.), to bank nie naliczy nam powyższej opłaty.
Karta kredytowa. Do jej otrzymania zwykle nie trzeba mieć otwartego rachunku w danym banku, gdyż na jej potrzeby jest tworzony specjalny rachunek „techniczny”, który będzie później służył do zarządzania kartą, czyli między innymi za jego pomocą będzie można sprawdzić wszystkie dane karty, to znaczy podejrzeć wykonane transakcje, sprawdzić limit zadłużenia a także przelewając na niego odpowiednią kwotę- spłacić kartę z innego ROR-u, lub nawet za pomocą dowolnego przelewu (wpłaty). Aby jednak otrzymać kartę kredytową, zwykle będziemy zmuszeni na przejście odpowiedniej procedury weryfikacyjnej. Pozwoli to bankowi na zminimalizowanie ryzyka niewypłacalności klienta, a także pozwoli mu na podjęcie decyzji o tym, jaką kwotę przyznać przyszłemu posiadaczowi w ramach limitu kredytowego. Często będą więc potrzebne różnego rodzaju dokumenty- na przykład zaświadczenie o dochodach (rzadziej oświadczenie), czasami PIT za zeszły rok, mogą to być także różnego rodzaju wydruki z konta z innego banku, a w przypadku niektórych osób jeszcze inne, niestandardowe dokumenty. Zwykle proces weryfikacji będzie tym dokładniejszy, im wyższa będzie kwota limitu w ramach karty. Oczywiście, jeśli klient jest posiadaczem rachunku w danym banku, od dłuższego czasu ma wpływy z tytułu wynagrodzenia, aktywnie użytkuje kartę debetową, a w dodatku ma na przykład kredyt hipoteczny to bank nie prowadzi zbyt skomplikowanych procedur badających zdolność i często sam występuję z propozycją wydania karty kredytowej z już ustalonym przez analityków limitem, jaki może zostać zaproponowany klientowi. Jest też oczywiste, że im wyższy jest dochód przyszłego posiadacza karty kredytowej, tym na wyższy limit w tejże karcie może liczyć. Dla standardowych „plastików” zwykle będzie to kilka tysięcy złotych (1500-5000). Na wyższe limity mogą liczyć posiadacze kart srebrnych- tu może być nawet kilkanaście tysięcy złotych, w zależności od banku. Karty Gold oferują nawet kilkadziesiąt tysięcy PLN, a Platinum- nawet i kilkaset tysięcy dostępnych środków na każde żądanie klienta. Zdarzają się też karty wydawane tylko przez bank (to znaczy nie na wniosek klienta, a z inicjatywy banku) dla specjalnych klientów (przeważnie odpowiednio bogatych, ale czasami także… sławnych, acz niekoniecznie bogatych). Tutaj kwoty bywają już określane w milionach. Ale wróćmy do zwykłych kart kredytowych.
Czym się one charakteryzują, poza tym co już zostało powiedziane i jak działają?
Po pierwsze samo wydanie katy zwykle jest bezpłatne (czasami opłata występuje, ale może być zwrócona, pod warunkiem iż wykona się nią płatności). Następnie za każdy rok jest naliczana opłata roczna- dla zwykłych kart będzie to kilkadziesiąt złotych, dla tych bardziej prestiżowych- kilkaset lub więcej. Zwykle tej opłaty można uniknąć pod warunkiem aktywnego jej użytkowania. Tu rozpiętość jest duża i czasami wystarczy wykonać kilka transakcji miesięczne (trzy), a czasami trzeba kilkadziesiąt (240 rocznie, czyli 20 miesięcznie). Zdarza się, iż zamiast limitów ilościowych są kwotowe- wtedy comiesięcznie trzeba płacić od ok. 300 (zwykłe karty) do kilkunastu tysięcy złotych (Platinum) miesięcznie, aby uniknąć tejże opłaty.
Od wykorzystanej kwoty odsetki przyjdzie nam zapłacić dopiero po jakimś czasie, lub… wcale. Bardzo korzystne dla posiadacza karty jest bowiem to, iż w przypadku każdej karty kredytowej jest dostępny „grace period”, czyli okres bezodsetkowy. Wynosi on zwykle 54-56 dni. Ale tu uwaga! Tak długi czas jest liczony od pierwszego dnia nowego „okresu”, jeśli za zakupy zapłacimy pod jego koniec, automatycznie mamy o miesiąc mniej. Jak to działa? Przyjmijmy, że okres rozliczeniowy za kartę mamy każdego 1-go dnia miesiąca. Okres grace period to 54 dni. Jeśli zakupy zrobimy 1 kwietnia, to będzie liczone to za okres 1-30 kwietnia, a termin spłaty będzie 24 maja, co oznacza odroczenie spłaty maksymalnie aż o wspomniane 54 dni. Za zakupy zrobione 30 kwietnia, także będziemy musieli zapłacić do 24 maja, gdyż sam okres pozostaje bez zmian (1-30 kwietnia). Ale wszystko kupione dzień później ponownie znajdzie się w kolejnym okresie miesięcznym (1-31 maja), co oznacza że za te zakupy trzeba będzie zapłacić dopiero końcem czerwca. Jeśli „wyrobimy” się w terminie ze spłatą, od wykorzystanej kwoty nie zapłacimy ani grosza odsetek. Jednak są wyjątki od reguły.
Od wypłat z bankomatów i innych transakcji gotówkowych odsetki są naliczane już od pierwszego dnia, poza tym często jest także doliczana prowizja. Należy też pamiętać, że zwykle tylko część kwoty jest dostępna do wykorzystania w gotówce- może więc być tak, iż przyznany limit wynosi 20 000 złotych, ale z bankomatu będzie można wypłacić tylko 10 000 PLN.
A jaki jest koszt, jeśli już niestety ale będziemy zmuszeni do przekroczenia okresu bezodsetkowego? Wbrew pozorom i różnym opiniom, jest to stosunkowo tani kredyt. Jako, że odsetki maksymalne nie mogą przekroczyć 4-krotności stopy lombardowej (ustawa antylichwiarska), toteż w chwili obecnej zapłacimy nie więcej niż 10% w skali roku od wykorzystanej kwoty. Czy jest to dużo? Wydaje się, że tak jeśli weźmiemy pod uwagę reklamy oferujące tani kredyt na przykładowo 5% rocznie. Ale okazuje się, iż do kredytu tego należy doliczyć prowizję, koszt rozpatrzenia wnioski oraz wiele innych i tak naprawdę prawdziwy koszt określany jako rzeczywista roczna stopa oprocentowania RRSO wynosi zwykle około 20-30 % w skali roku. A to już bardzo dużo. I właśnie wbrew pozorom, ale wykorzystanie karty kredytowej często okazuje się najtańszym sposobem na uzyskanie kredytu, gdyż oprócz wspomnianego oprocentowania odsetek, w samej karcie nie mogą znaleźć się żadne inne opłaty i prowizje od wykorzystanych środków. Jeśli nie odpowiada nam spłata karty na warunkach, jakie oferuje sama karta (data spłaty, minimalna kwota spłaty, etc.) bardzo często w jej ramach jest możliwość skorzystania z zakupów ratalnych, co często okazuje się także rozwiązaniem bardzo korzystnym.
A na koniec jeszcze jedna zaleta.
Niektóre z „plastików” posiadają w pakiecie różnego rodzaju dodatki. Czasami płatne- jeśli więc z nich nie korzystamy, warto z nich po prostu zrezygnować. Czasami jednak są bezpłatne, a wartościowe- jak choćby różnego rodzaju ubezpieczenia (NNW, Assistance, etc.), co czyni karty kredytowe jeszcze bardziej wartościowymi ze względu właśnie na „usługi dodane”.
Korzystać czy nie? Zło czy dobro? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dla wszystkich, którzy źle zarządzają swoimi finansami, może być pułapką- iluzją, iż posiada się więcej pieniędzy niż w rzeczywistości. Dla tych którzy potrafią dobrze panować nad swoim budżetem, będzie to dodatkowy tani lub bezpłatny pieniądz do wykorzystania w razie potrzeby.